wtorek, 26 sierpnia 2008

Marcin Czerwiński - Nieustający performance. O multimedialnych działaniach Andrzeja Dudka-Dürera

Marcin Czerwiński
Nieustający performance. O multimedialnych działaniach Andrzeja Dudka-Dürera

Kiedy artysta jest wszechstronny, stara się zaanektować wszelkie możliwe obszary rzeczywistości dla swojego działania. Nie ograniczając się do jednego rejonu estetycznego czy jednego medium, nie traktując żadnego jako głównego, stwarza swoje kolejne odbicia i kreacje za pomocą różnych środków, a one – jak elementy układanki puzzle – będą tworzyć mniej lub bardziej jednorodną całość albo przynajmniej będzie je łączyć jakaś wspólna nić. W przypadku Andrzeja Dudka-Dürera taką nicią wiążącą jest sfera duchowości.
Pod koniec maja br. artysta odsłonił we wrocławskim BWA Design (wspólną z Mirosławem Rajkowskim) wystawę pt. Instrumenta. Zgodnie z tytułem zostały na niej pokazane obiekty-instrumenty muzyczne – wśród nich zbudowane własnoręcznie przez Dudka-Dürera na przestrzeni prawie trzydziestu lat – trzy hinduskie sitar. Wydaje się, że instrument wtedy staje się obiektem, gdy jego tworzenie staje się rytuałem, sztuką.
Podtytuł tej wystawy-instalacji nadany przez ADD brzmiał bardzo adekwatnie do różnorodności jego działań, a mianowicie: Obiekt, dźwięk, obraz. Znalazły się tam także instalacje wideo, zdjęcia, rysunki, grafiki (tworzone zarówno tradycyjną techniką, jak i za pomocą komputera), wiszące częściowo nad podłogą obiekty, a podczas wernisażu – odbył się performance autora. Widza / słuchacza witała od progu galerii medytacyjna, działająca kojąco muzyka sitar, a towarzyszył jej zapach kadzidła. To zadziwiające, jak Dudek-Dürer potrafi łączyć najnowsze media z prostotą i zwyczajnością naturalnych materiałów oraz środków pochodzących z pradawnych, odległych nieraz tradycji. Podczas jego performance’ów pojawia się ogień, a tuż obok na monitorze komputera można w prezentacji multimedialnej prześledzić drogę artystyczną autora.
Na wystawie uwagę przyciągały instalacje z naturalnych, przyjaznych materiałów. Zostały np. zawieszone (właśnie: zawieszone, nie ustawione) dwie wieże: wieża wiedzy oraz wieża iluzji. ADD zbudował je z futerałów na sitar. Wieża wiedzy to zawieszony futerał z ustawionymi na nim książkami, zeszytami, brulionami, taśmami magnetofonowymi i kamieniem, a pod spodem, na podłodze, usypany został kwadrat ziemi porośnięty trawą. Wydaje się, że autor, wkraczając na obszar gnozy, chciał powiedzieć: wiedza jest światłem życia. Pod wieżą iluzji natomiast (zawieszonym u sufitu futerałem) usypana została tylko ziemia. Dlaczego? To tak, jakby ADD sugerował nasze odczarowanie, tak jakby była to wieża deziluzji. Być może podczas oglądania należało dopiero wyobrazić sobie to, co widz / słuchacz miał ochotę sobie wyobrazić, może iluzja była koniecznym elementem procesu odbioru, czyniącym widza uczestnikiem instalacji? Moją uwagę zwróciła pozytywność przedmiotów i łagodność działań Dudka-Dürera (mimo częstego tam motywu Apokalipsy), nadająca im niezwykłą kameralność i intymność odbioru.
Sztuka ADD jest, można to stwierdzić z pełną odpowiedzialnością w czasach agresywnych kampanii reklamowych i promocyjnych – także w dziedzinie działań artystycznych – pozbawiona agresji czy szokujących prowokacji i ma charakter terapeutyczny wobec niepokoju cywilizacji, globalizacji, industrializacji i kultury miejskiej.
Czy może być inaczej, skoro Andrzej Dudek-Dürer wierzy w reinkarnację, uważa, że jest kolejnym wcieleniem Albrechta Dürera, praktykuje wegetarianizm, odbywa podróże metafizyczno-telepatyczne i w swoich obiektach często wykorzystuje motyw Apokalipsy, a swoją codzienną egzystencję utożsamia ze sztuką? No właśnie, Sztuka Butów, Sztuka Spodni albo Sztuka Pizzy – działania uświęcające codzienność, powszedniość zwyczajnych zachowań i czynności. Buty Andrzej zakupił w roku 1969, musi to być ważna data, skoro pamięta ją dokładnie: 16 kwietnia 1969, pamięta też cenę: 120 ówczesnych złotych. Od tamtej pory, tj. od 33 lat, te same buty, wykonane ze sztucznej skóry, stale towarzyszą mu w życiu i podróżach, używa tylko ich. Sztuka Butów, jak sam mówi, polega na tym, że “są one ciągle na krawędzi życia i śmierci, zbliżają się do punktu krytycznego i oddalają. Symbolicznie ujawniają reinkarnację, ujawniają też szeroko rozumianą ideę sztuki jako procesu, kreatywności, komunikacji. Żyją tak jak żywy organizm, który co pewien czas wymienia niemal wszystkie swoje składniki. Dzięki temu utrwala się ich paradoksalna tożsamość i w tym stanie wchodzą w obieg konwen­cjonalnych dzieł sztuki. Są dokumentem i zapisem rzeczywistości”. Takie wartościowanie pozornie nieważnego, zwyczajnego przedmiotu przypomina podejście do życia i rzeczy zapisane w tekstach Edwarda Stachury, tym samym przeciwstawia się chorobie naszej cywilizacji, jaką jest konsumpcjonizm z jego zachłannością na nowe, wciąż wymieniane przedmioty. Czy ADD uprawia więc sztukę krytyczną? Wydaje się, że stoi raczej gdzieś na uboczu niż w opozycji, skupiając się na ocalaniu życia i przedmiotów, ocalaniu przed nihilizmem współczesności, odnajduje własną ścieżkę, właśnie: ścieżkę, nie zaś asfaltowaną jezdnię, chociaż używa przy tym najnowszych technologii przekazu.
Na wystawie w BWA artysta pokazał swoje filmy, nakręcone w światowych metropoliach (Nowy Jork, Berlin, Tokio?). Z prędkością tych miast, ich dynamiką ujętą w szybkość przesuwu klatek filmowych, kontrastują intymne, osobiste przedmioty ich mieszkańców albo turystów: na filmie ADD pokazuje czyjeś dłonie na filiżance kawy w barze albo kawiarni, pokazuje toaletę albo fotografie ślubne, wszystko to otacza szaleńczy pęd miasta, jego brak skupienia. Jeśli medytacja to skupienie na rzeczy i sytuacji, przeniknięcie jej, odnalezienie w niej (czy “pod nią”) innej realności, to filmy wideo Andrzeja Dudka-Dürera cechuje niezwykle intensywne nastawienie medytacyjne, choćby pokazywały nawet najbardziej oporny mu obszar, jakim jest obszar wielkomiejskiego centrum. Dynamika cywilizacji zostaje w nich pokonana statyką ujęcia i skupienia na konkretnym przedmiocie albo sytuacji (np. wędrówki, podróży), podkreślona “medytacyjną” muzyką.
Odległe metropolie nieodłącznie wiążą się z podróżami – ADD podróżuje zarówno fizycznie, jak i telepatycznie. Świadczy to o jego zdolnościach mentalno-duchowych. To właśnie od podróży metafizyczno-telepatycznych (przedsięwzięć podejmowanych bez wychodzenia z domu) rozpoczął on podróżowanie po świecie, potem kontynuował je równolegle z faktycznym przemieszczaniem się. Poza krajami Europy odwiedził Meksyk, USA, Japonię, Koreę, Australię, Nową Zelandię. Podróżowanie, jako czynność czysto ludzka, stało się dla niego Sztuką Podróży. Podróżując, poprzez kontakty z artystami z różnych stron świata, realizuje różnorodne – często niekonwencjonalne i nietypowe, nieoficjalne i spontaniczne – działania artystyczne. W Meksyku odbywa performance na szczycie piramidy słońca, w Tokio wraz z Yasunori Shiobarą realizuje sztukę jedzenia pizzy i chapati. Jego podróż nigdy nie jest do końca zaplanowana i ustalona, stale towarzyszy jej element przypadku i zaskakującej kombinacji (w spotkaniu z drugim artystą). W ten sposób staje się ona permanentnym happeningiem. Równocześnie podróżować znaczy dla niego spotykać drugiego człowieka. Sztuka podróżowania bowiem – co oczywiste – wiąże się z nawiązywaniem kontaktów, a pomaga jej w tym korespondencja, która na polu wolnego działania twórczego oznacza jedno: mail-art.
Mail-art pozwala oderwać się od schematycznych konstelacji na rynku sztuki, jakie tworzą układy pomiędzy artystami, marszandami, galeriami i odbiorcami, pozwala komunikować się artystom bezpośrednio, to z tej formy chętnie korzystał ruch Fluxusu.
Andrzej Dudek-Dürer od wielu lat jest ważnym współuczestnikiem mail-artu. Rozpoczął m.in. od rozsyłania zaproszeń na swoje prezentacje oraz przesyłek, które należało otwierać w warunkach ciemni fotograficznej, by odczytać treść przekazu. W swoim mieszkaniu we Wrocławiu ADD zgromadził poważne zbiory nadesłanych obiektów i instalacji pochodzących z całego świata – od znaczków pocztowych poczynając, przez kartki pocztowe, aż po prace wielkoformatowe. Jak mówi, zdarzyło mu się już otrzymać drogą pocztową (z Grecji) obiekt o rozmiarach 100 x 70 cm, zbudowany ze zbitej gwoździami płyty pilśniowej.
Mówiąc o osobowości twórczej Dudka-Dürera, zwłaszcza w kontekście omawianej wystawy, nie sposób nie wspomnieć przynajmniej w kilku słowach o strefie muzyki, jaką tworzy. Jest on bowiem zarówno cenionym kompozytorem muzyki elektronicznej (ostatnio wziął udział w nagraniu płyty innego wrocławskiego muzyka – Lecha Janerki), jak też właśnie konstruktorem instrumentów nawiązujących do prastarego hinduskiego sitar. W jego licznych kompozycjach (kilkanaście płyt na koncie) przeplatają się dźwięki elektroniczne i dźwięki sitar, podobnie jest i na najnowszej jego płycie, wyprodukowanej w tym roku i towarzyszącej wystawie we wrocławskim BWA.
Wszystkie działania Andrzeja Dudka-Dürera przenika niezwykłego rodzaju duchowość, bez względu na media, jakich używa do jej wyrażania. W performance’ach jego autorstwa uwidacznia się ona w ich stałej strukturze: medytacja, dźwięki sitar, bose stopy, ogień, za pomocą którego artysta pali papier z napisem “COPYRIGHT BY AD”. Tak jakby chciał powiedzieć, że wszelkie działanie, w tym artystyczne, tak naprawdę nie należy tylko do nas samych, że być może – jesteśmy jedynie wyrazicielami innej realności.

Brak komentarzy: