czwartek, 31 lipca 2008
Jacek Zachodny - ŚMIERĆ XXI
Jacek Zachodny - absolwent Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, studiował także archeologię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Artysta tworzący przede wszystkim wideo i instalacje multimedialne, ale także performer, malarz, autor scenografii filmowych i teatralnych.
Od 2004 roku realizuję wieloetapowy i wielowymiarowy projekt ŚMIERĆ XXI. Założeniem projektu jest próba zdefiniowania i zbudowania wielowymiarowego i wyobrażeniowego modelu śmierci oraz odbioru i reakcji na wiążącą się z nią zmianę, w oparciu o różnorodne rejestracje oraz wypowiedzi wielu osób, różniących się wiekiem, kulturą, zawodem, wiarą oraz doświadczeniem życiowym.
Projekt jest realizowany w obszarze kontaktu międzyludzkiego oraz w obszarze dokumentacji filmowej, dźwiękowej, tekstowej, przedmiotowej i eksperymentalnej. Nie jest jednak tylko zapisem dokumentalnym ale rozwija się w kierunkach znacznie bardziej subtelnych – gromadzi w sobie zapisy struktur przemijania w makro i mikro skali.
Założeniem projektu jest rejestracja poglądów, idei – rejestracja i dokumentacja struktur przemijania, rytmu, zasad ich ukrywania i obyczajów z tym związanych – docelowo: wizualno – tekstowa, wielo nośnikowa i wielo ekranowa prezentacja.
Na projekt składają się: rejestracja video, rejestracja dźwięku, animacje, tekst i fotografia.
The aim of the project is to define and build a multidimensional, notional model of death and of the reception and reaction to the change it brings, using recordings and interviews with people of different ages, cultures, professions, faiths and life experiences.
Death XXI is a video project undertaken in the domain of human interaction and the domain of film, sound, text, object and experimental documentation.
The project does not only involve documentary recording. It is also going in much more subtle directions by collecting recordings of the structures of transience at both macro and micro level.
The aim of the project is to record views and ideas – to record and document the structures of transience, their rhythm, the rules used to hide them and related customs. The final objective is to prepare a multi-medium, multi-screen presentation that will combine the visual and the textual.The project includes video and sound recordings, animations, texts and photographs.
www.jacekzachodny.strefa.pl
Artysta tworzący przede wszystkim wideo i instalacje multimedialne, ale także performer, malarz, autor scenografii filmowych i teatralnych.
Od 2004 roku realizuję wieloetapowy i wielowymiarowy projekt ŚMIERĆ XXI. Założeniem projektu jest próba zdefiniowania i zbudowania wielowymiarowego i wyobrażeniowego modelu śmierci oraz odbioru i reakcji na wiążącą się z nią zmianę, w oparciu o różnorodne rejestracje oraz wypowiedzi wielu osób, różniących się wiekiem, kulturą, zawodem, wiarą oraz doświadczeniem życiowym.
Projekt jest realizowany w obszarze kontaktu międzyludzkiego oraz w obszarze dokumentacji filmowej, dźwiękowej, tekstowej, przedmiotowej i eksperymentalnej. Nie jest jednak tylko zapisem dokumentalnym ale rozwija się w kierunkach znacznie bardziej subtelnych – gromadzi w sobie zapisy struktur przemijania w makro i mikro skali.
Założeniem projektu jest rejestracja poglądów, idei – rejestracja i dokumentacja struktur przemijania, rytmu, zasad ich ukrywania i obyczajów z tym związanych – docelowo: wizualno – tekstowa, wielo nośnikowa i wielo ekranowa prezentacja.
Na projekt składają się: rejestracja video, rejestracja dźwięku, animacje, tekst i fotografia.
The aim of the project is to define and build a multidimensional, notional model of death and of the reception and reaction to the change it brings, using recordings and interviews with people of different ages, cultures, professions, faiths and life experiences.
Death XXI is a video project undertaken in the domain of human interaction and the domain of film, sound, text, object and experimental documentation.
The project does not only involve documentary recording. It is also going in much more subtle directions by collecting recordings of the structures of transience at both macro and micro level.
The aim of the project is to record views and ideas – to record and document the structures of transience, their rhythm, the rules used to hide them and related customs. The final objective is to prepare a multi-medium, multi-screen presentation that will combine the visual and the textual.The project includes video and sound recordings, animations, texts and photographs.
www.jacekzachodny.strefa.pl
UKIYO - TEIKA
Mandala Performance Festival 2008
UKIYO-TEIKA
reżyseria, koncepcja przestrzeni, taniec butoh
Sylwia Hanff & Tomasz Bazan
Ukiyo to projekt radykalnie eksplorujący i eksploatujący energię Hokotai – „chodzącego ciała” i kroku Pustki oraz koncepcję ‘przepływającego świata’ jako stanu umysłu. Teika to jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych dramatów japońskiego teatru No. To wielopoziomowa konstrukcja o nieszczęśliwej miłości dwójki kochanków: poety Teiki i córki cesarza Sokushi. Spektakl-instalacja jest otwartą formą w której widz samodzielnie porusza się i wybiera czas i miejsce obcowania z formą widowiska. Ukiyo-Teika jest formą drogi, którą przebyć musi każdy z nas osobno, nadając samodzielnie napotkanym obrazom znaczenie.
TANIEC BUTOH - kontrkulturowa forma teatru tańca, która narodziła się w Japonii Nazywany "Ankoku butoh" - tańcem ciemności, odwołuje się do ekspresjonizmu i koncepcji teatru okrucieństwa Antonin'a Artaud'a oraz starych obrzędów. Sam w sobie jest rytuałem eksplorującym mroki nieświadomości. Z premedytacją ukazuje zakazane dotąd obszary życia. Nie opiera się on na żadnej technice, a zamiast choreografii czy pozycji tanecznej proponuje "totalną obecność", osiąganą dzięki przyjęciu przez tancerza szczególnej psychofizycznej postawy określanej pojęciem butoh-body (jap. butoh-tai). Nie oznacza ono fizycznego ciała, ale stan umysłu, czy raczej jedność ciało-umysł. Stan ten jest przekroczeniem dualizmu przedmiot-podmiot, świadomość-nieświadomość.
Sylwia Hanff - mgr filozofii, tancerka butoh; butoh uczyła się u największych mistrzów: Ko Murobushi, DaisukeYashimoto, Carlotta Ikeda, Atsushi Takenouchi, Kan Katsura, Tadashi Endo; posiada rekomendacje tancerzy butoh: Atsushiego Takenouchi, Kana Katsury, Gabrielli Daris; instruktorka improwizacji tańca i symboliki ciała, nauczycielka yogi kundalini; była aktorka Warszawskiego Teatru Pantomimy, Studia Mimów Stefana Niedziałkowskiego, współpracuje m.in. z Teatrem Narodowym i Operą Narodową, teatrami ulicznymi i ruchu; od 10 lat praktykuje różne formy medytacji.
Tomasz Bazan - tancerz, choreograf; od wielu lat zgłębia rożne style wschodnich stuk walki, młodszy asystent choreografa Milli Sodrić w Phoenix Sathor Theatre, współpracował z Ośrodkiem Praktyk Teatralnych Gardzienice, członek Stowarzyszenia Teatralnego Chorea, od 2004 roku prowadzi swój własny Ośrodek Teatralny przy Centrum Kultury w Lublinie realizując program poszukiwania nowej płaszczyzny teatru. Studiował rok malarstwo na Uniwersytecie Rzeszowskim i współpracował z Jeanem Marco, francuskim malarzem i scenografem. Ukończył Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej o specjalizacji krytyka i animacja dzieł sztuki.
www.limenbutoh.net www.maat.cho.pl
UKIYO-TEIKA
reżyseria, koncepcja przestrzeni, taniec butoh
Sylwia Hanff & Tomasz Bazan
Ukiyo to projekt radykalnie eksplorujący i eksploatujący energię Hokotai – „chodzącego ciała” i kroku Pustki oraz koncepcję ‘przepływającego świata’ jako stanu umysłu. Teika to jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych dramatów japońskiego teatru No. To wielopoziomowa konstrukcja o nieszczęśliwej miłości dwójki kochanków: poety Teiki i córki cesarza Sokushi. Spektakl-instalacja jest otwartą formą w której widz samodzielnie porusza się i wybiera czas i miejsce obcowania z formą widowiska. Ukiyo-Teika jest formą drogi, którą przebyć musi każdy z nas osobno, nadając samodzielnie napotkanym obrazom znaczenie.
TANIEC BUTOH - kontrkulturowa forma teatru tańca, która narodziła się w Japonii Nazywany "Ankoku butoh" - tańcem ciemności, odwołuje się do ekspresjonizmu i koncepcji teatru okrucieństwa Antonin'a Artaud'a oraz starych obrzędów. Sam w sobie jest rytuałem eksplorującym mroki nieświadomości. Z premedytacją ukazuje zakazane dotąd obszary życia. Nie opiera się on na żadnej technice, a zamiast choreografii czy pozycji tanecznej proponuje "totalną obecność", osiąganą dzięki przyjęciu przez tancerza szczególnej psychofizycznej postawy określanej pojęciem butoh-body (jap. butoh-tai). Nie oznacza ono fizycznego ciała, ale stan umysłu, czy raczej jedność ciało-umysł. Stan ten jest przekroczeniem dualizmu przedmiot-podmiot, świadomość-nieświadomość.
Sylwia Hanff - mgr filozofii, tancerka butoh; butoh uczyła się u największych mistrzów: Ko Murobushi, DaisukeYashimoto, Carlotta Ikeda, Atsushi Takenouchi, Kan Katsura, Tadashi Endo; posiada rekomendacje tancerzy butoh: Atsushiego Takenouchi, Kana Katsury, Gabrielli Daris; instruktorka improwizacji tańca i symboliki ciała, nauczycielka yogi kundalini; była aktorka Warszawskiego Teatru Pantomimy, Studia Mimów Stefana Niedziałkowskiego, współpracuje m.in. z Teatrem Narodowym i Operą Narodową, teatrami ulicznymi i ruchu; od 10 lat praktykuje różne formy medytacji.
Tomasz Bazan - tancerz, choreograf; od wielu lat zgłębia rożne style wschodnich stuk walki, młodszy asystent choreografa Milli Sodrić w Phoenix Sathor Theatre, współpracował z Ośrodkiem Praktyk Teatralnych Gardzienice, członek Stowarzyszenia Teatralnego Chorea, od 2004 roku prowadzi swój własny Ośrodek Teatralny przy Centrum Kultury w Lublinie realizując program poszukiwania nowej płaszczyzny teatru. Studiował rok malarstwo na Uniwersytecie Rzeszowskim i współpracował z Jeanem Marco, francuskim malarzem i scenografem. Ukończył Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej o specjalizacji krytyka i animacja dzieł sztuki.
www.limenbutoh.net www.maat.cho.pl
środa, 30 lipca 2008
Innocence - Johannes Deimling
Niewinność
innocence
Niewinność (innocence), PL-Wroclaw - Mandala Performance Festival
Duration 12 minutes
Description of action I am wearing a white shirt. My head is wraps around with bandage. At my penis is a string affixed that is on the other end connected with a piece of cardboard with the Word "Niewinnosc" written on it. On the sign are laying two stones. I walk through the room and trail the cardboard behind me. I stop walking and put the two stones on the floor for to kneel down on them. With my hand I hold my head there where my ears are. I start to push my fingers inside of the bandage. Suddenly red liquid appears and flows down on my white shirt on the word "Niewinnosc". After a moment I crawl on all fours with the sign in my hand to the audience and pull of pieces of the red coloured cardboard and hide the pieces under the shoes of the audience. A piece of the cardbord I put back to the stones and leave the room. On the rest is the polish word "NIE" (NO) readable.
Performance Art by BBB Johannes Deimling www.bbbjohannesdeimling.de
innocence
Niewinność (innocence), PL-Wroclaw - Mandala Performance Festival
Duration 12 minutes
Description of action I am wearing a white shirt. My head is wraps around with bandage. At my penis is a string affixed that is on the other end connected with a piece of cardboard with the Word "Niewinnosc" written on it. On the sign are laying two stones. I walk through the room and trail the cardboard behind me. I stop walking and put the two stones on the floor for to kneel down on them. With my hand I hold my head there where my ears are. I start to push my fingers inside of the bandage. Suddenly red liquid appears and flows down on my white shirt on the word "Niewinnosc". After a moment I crawl on all fours with the sign in my hand to the audience and pull of pieces of the red coloured cardboard and hide the pieces under the shoes of the audience. A piece of the cardbord I put back to the stones and leave the room. On the rest is the polish word "NIE" (NO) readable.
Performance Art by BBB Johannes Deimling www.bbbjohannesdeimling.de
Post Tatau
PostTatau. Rzecz o współczesnych misteriach.
Projekt „PostTatau” jest krótką podróżą socjo-artystyczną inspirowaną body-art’em, a w szczególności sztuką tatuażu i piercingu.
Przedstawione tatuaże mają być parafrazą tatuaży plemiennych, mają poniekąd stać się na powrót tym, czym przestały być w ostatnich dziesięcioleciach. To „posttatau” (tatau [polinez]- tatuaż), odzyskujący swoją moc plemienną, to sztuka zdobienia ciała szukająca nowego, kompatybilnego do naszych czasów, kontekstu kulturowego.
Fascynuje mnie szerszy kontekst zdobienia ciała, który ma swoje korzenie w dalekiej przeszłości, a dziś pokazuje swoje nowe oblicze.
W plemionach często tatuowano symbole, znaki, obrazy, które wyraźnie określały miejsce w hierarchii, dodawały dumy i wzbudzały respekt, stawały się swoistym curriculum vitae na ciele, miały moce lecznicze, były elementem inicjacji, symbolem transformacji zarówno duchowej jak i fizycznej...
Tatuaże były językiem, którym komunikowano się ze światem, poprzez który opowiadano historie oraz dzięki któremu nadawano tajemniczości i niesamowitości...
Myślę, że tatuaż (nie kolczyk, nie make-up, nie fryzura...), ale tatuaż właśnie ma swoistą moc oddziaływania- w dwie strony, i na posiadającego, i na odbiorcę. Obserwując moich klientów widzę ją, dostrzegam tę nieznaczną zmianę w postawie, zwłaszcza, gdy robią sobie tatuaż po raz pierwszy. I bez względu na wiek jest to rodzaj „inicjacji”.
W swoim projekcie celowo pominęłam tatuaż czysto estetyczny oraz wzory, które charakteryzują już określone, znane grupy społeczne, subkultury, gangi, fankluby, itd...
Zainspirowała mnie bardziej informacja niż piękno, koncepcja niż artyzm.
Intrygują mnie logotypy, znaki, napisy, komiks, elementy związane z hi-technology, geometria i prostota, tak mocno i na stałe powiązana z ludzką skórą. Podoba mi się to połączenie tradycyjnej techniki i nowoczesności zjawisk, i ta atawistyczna plemienność, która w nas nieustająco tkwi.
Agnieszka Młotkowska
Wystawa prezentowana w ramach Mandala Performance Festival 2007
Projekt „PostTatau” jest krótką podróżą socjo-artystyczną inspirowaną body-art’em, a w szczególności sztuką tatuażu i piercingu.
Przedstawione tatuaże mają być parafrazą tatuaży plemiennych, mają poniekąd stać się na powrót tym, czym przestały być w ostatnich dziesięcioleciach. To „posttatau” (tatau [polinez]- tatuaż), odzyskujący swoją moc plemienną, to sztuka zdobienia ciała szukająca nowego, kompatybilnego do naszych czasów, kontekstu kulturowego.
Fascynuje mnie szerszy kontekst zdobienia ciała, który ma swoje korzenie w dalekiej przeszłości, a dziś pokazuje swoje nowe oblicze.
W plemionach często tatuowano symbole, znaki, obrazy, które wyraźnie określały miejsce w hierarchii, dodawały dumy i wzbudzały respekt, stawały się swoistym curriculum vitae na ciele, miały moce lecznicze, były elementem inicjacji, symbolem transformacji zarówno duchowej jak i fizycznej...
Tatuaże były językiem, którym komunikowano się ze światem, poprzez który opowiadano historie oraz dzięki któremu nadawano tajemniczości i niesamowitości...
Myślę, że tatuaż (nie kolczyk, nie make-up, nie fryzura...), ale tatuaż właśnie ma swoistą moc oddziaływania- w dwie strony, i na posiadającego, i na odbiorcę. Obserwując moich klientów widzę ją, dostrzegam tę nieznaczną zmianę w postawie, zwłaszcza, gdy robią sobie tatuaż po raz pierwszy. I bez względu na wiek jest to rodzaj „inicjacji”.
W swoim projekcie celowo pominęłam tatuaż czysto estetyczny oraz wzory, które charakteryzują już określone, znane grupy społeczne, subkultury, gangi, fankluby, itd...
Zainspirowała mnie bardziej informacja niż piękno, koncepcja niż artyzm.
Intrygują mnie logotypy, znaki, napisy, komiks, elementy związane z hi-technology, geometria i prostota, tak mocno i na stałe powiązana z ludzką skórą. Podoba mi się to połączenie tradycyjnej techniki i nowoczesności zjawisk, i ta atawistyczna plemienność, która w nas nieustająco tkwi.
Agnieszka Młotkowska
Wystawa prezentowana w ramach Mandala Performance Festival 2007
Butoh w fotografii
Wrocław. Butoh w fotografii
«Agata Saraczyńska: Skąd na festiwalu performances zdjęcia fotoreportera "Gazety Wyborczej"?
Łukasz Giza: Od dwóch lat dokumentuję występy tancerzy butoh we Wrocławiu. W czasie robienia zdjęć pochodzącemu z Japonii, a mieszkającemu w Krakowie Miho Iwata spotkałem Adama Kamieńskiego, który jest organizatorem "Mandali". Zaproponował mi pokazanie prac, więc skorzystałem z okazji.
Dalekowschodnie butoh jest dla nas egzotyką. Jest jak performance działaniem z pogranicza sztuk, połączeniem tańca z teatrem. Co Cię w nim fascynuje?
Do tej pory przyjechało do nas trzech tancerzy i nie mam wątpliwości, że każdy z nich tańczy inaczej. U jednego przeważał element tańca, u innego plastyczne oddziaływanie plamy białego ciała, trzeci dynamicznie wykorzystywał teatralność ruchu. To po prostu fascynujące widowisko, pociągające mnie bardziej niż teatr.
W teatrze fotoreporter pracuje inaczej. Chodzi na próby, przygląda się rozwojowi zdarzeń.
Z performance jest podobnie, trzeba się wcześniej przygotować, poznać ruch, światło, miejsce. Muszę wiedzieć, czego się spodziewać, bo improwizacja może nie oddać istoty wydarzenia.
Spektakl toczy się według scenariusza i można przewidzieć, co nastąpi po danej scenie.
Performance jest bardziej żywiołowy, nieprzewidywalny, choć też opiera się na wcześniej wymyślonym schemacie. Jest bliższy temu, co robię na co dzień. Przecież jestem newsowcem - rano robię zdjęcia strajku, w południe politycznej narady, a wieczorem jadę do wypadku. Do tego jeszcze dochodzą mecze, koncerty, portrety, wszystkiego po trochu. Rankiem nie mogę przewidzieć, co się jeszcze wydarzy, muszę szybko reagować, tak jak przy performance.
Na wystawę trafiły tylko czarno-białe zdjęcia, czy to zabieg, który ma wzmocnić wrażenie?
Dokumentując butoh, od samego początku zdecydowałem, że rezygnuję z koloru. Ograniczona skala barw potęguje ekspresję, ale też bardziej odpowiada temu, co fotografowałem. Tradycyjnie tancerze butoh rezygnują z rekwizytów, kostiumów. Czasem są nadzy, czasem ograniczają odzienie do przepaski biodrowej. Malują swoje ciało na biało i bardzo często występują w ciemnościach. To właśnie wyłanianie się z mroku, dynamiczne poruszanie się ciała jest istotą zdarzenia. Moim zdaniem najbardziej intymnego, wyrazistego działania scenicznego.
"Japoński taniec butoh w obiektywie Łukasza Gizy"as [Agata Saraczyńska]Gazeta Wyborcza - Wrocław nr 9725-04-2006
Wystawa prezentowana była w ramach festiwalu Mandala.
«Agata Saraczyńska: Skąd na festiwalu performances zdjęcia fotoreportera "Gazety Wyborczej"?
Łukasz Giza: Od dwóch lat dokumentuję występy tancerzy butoh we Wrocławiu. W czasie robienia zdjęć pochodzącemu z Japonii, a mieszkającemu w Krakowie Miho Iwata spotkałem Adama Kamieńskiego, który jest organizatorem "Mandali". Zaproponował mi pokazanie prac, więc skorzystałem z okazji.
Dalekowschodnie butoh jest dla nas egzotyką. Jest jak performance działaniem z pogranicza sztuk, połączeniem tańca z teatrem. Co Cię w nim fascynuje?
Do tej pory przyjechało do nas trzech tancerzy i nie mam wątpliwości, że każdy z nich tańczy inaczej. U jednego przeważał element tańca, u innego plastyczne oddziaływanie plamy białego ciała, trzeci dynamicznie wykorzystywał teatralność ruchu. To po prostu fascynujące widowisko, pociągające mnie bardziej niż teatr.
W teatrze fotoreporter pracuje inaczej. Chodzi na próby, przygląda się rozwojowi zdarzeń.
Z performance jest podobnie, trzeba się wcześniej przygotować, poznać ruch, światło, miejsce. Muszę wiedzieć, czego się spodziewać, bo improwizacja może nie oddać istoty wydarzenia.
Spektakl toczy się według scenariusza i można przewidzieć, co nastąpi po danej scenie.
Performance jest bardziej żywiołowy, nieprzewidywalny, choć też opiera się na wcześniej wymyślonym schemacie. Jest bliższy temu, co robię na co dzień. Przecież jestem newsowcem - rano robię zdjęcia strajku, w południe politycznej narady, a wieczorem jadę do wypadku. Do tego jeszcze dochodzą mecze, koncerty, portrety, wszystkiego po trochu. Rankiem nie mogę przewidzieć, co się jeszcze wydarzy, muszę szybko reagować, tak jak przy performance.
Na wystawę trafiły tylko czarno-białe zdjęcia, czy to zabieg, który ma wzmocnić wrażenie?
Dokumentując butoh, od samego początku zdecydowałem, że rezygnuję z koloru. Ograniczona skala barw potęguje ekspresję, ale też bardziej odpowiada temu, co fotografowałem. Tradycyjnie tancerze butoh rezygnują z rekwizytów, kostiumów. Czasem są nadzy, czasem ograniczają odzienie do przepaski biodrowej. Malują swoje ciało na biało i bardzo często występują w ciemnościach. To właśnie wyłanianie się z mroku, dynamiczne poruszanie się ciała jest istotą zdarzenia. Moim zdaniem najbardziej intymnego, wyrazistego działania scenicznego.
"Japoński taniec butoh w obiektywie Łukasza Gizy"as [Agata Saraczyńska]Gazeta Wyborcza - Wrocław nr 9725-04-2006
Wystawa prezentowana była w ramach festiwalu Mandala.
Fotografie Łukasza Gizy
Śnienie barbarzyńcy
Niełatwo jest znaleźć tancerza, który nie zwraca uwagi na publiczność, a całą swoją energię poświęca na to, żeby zintegrować się z przestrzenią. W kulturze wizualnej, w przestrzeni medialnej albo choćby zwykłym teatrze to niewykonalne. A jednak istnieje miejsce, w którym tancerze mogą zapatrzyć się w swoje wnętrze i odgadywać poziom własnej energii. Tym miejscem jest teatr tańca Butoh.
Skąd przywędrował? Z Japonii, kraju narażonego na obcowanie z tradycją, skostniałymi normami i rodzinnymi klanami zazdrosnymi o każde odstępstwo od nauki ojców. W latach 50. Japonia stała się terytorium największych wpływów Stanów Zjednoczonych. Po bombie atomowej, którą Japonia otrzymała w prezencie, mieszkańcy tego kraju nienawidzili Amerykanów i wszystkiego, co wiąże się z ich kulturą. Tymczasem to właśnie do ich wyspiarskiego kraju zaczęła się przesączać amerykańska tradycja drapaczy chmur, ostrej muzyki, trawki i piwa pitego gdzie popadnie. Bardzo wielu ludzi głośno protestowało przeciw inwazji obcych. Wśród nich byli również tancerze.
Młodzi artyści najwcześniej odrzucili naukę w artystycznych cechach mistrzów, a potem manifestowali swoją niechęć do Ameryki. Głośno – wraz z tłumem studentów na ulicy, w pełnym skupieniu – podczas występów scenicznych. W miarę treningów wypracowali swój styl; czysty taniec oparty na byciu w przestrzeni, kontakcie ze sobą i sięganiu do pradawnych korzeni sztuki. Każdym gestem skierowanym do środka odgradzali się od tego, co komercyjne, hałaśliwe i pochodzące z Zachodu. Ale również – w co trudno było uwierzyć samym Japończykom – zamykali drogę do anegdotycznych teatrów No, Bugaku, Buyo czy Kabuki.
Mówili przy tym wyraźnie, że ideą ich tańca nie jest przedstawianie niczego, ale udowadnianie tego, że istnieją. Taniec miał wyrażać bycie, uczyć życia, godzić człowieka z naturą i własną kondycją. W rozumieniu niektórych tancerzy taniec był pogłębioną rozmową ze światem, a nawet psychoterapią. Tak postrzegana sztuka nie znajdowała – jak łatwo się domyśleć – wielu naśladowców. W teatrze Butoh grać znaczyło mieć pełną świadomość własnego życia. W teatrze każdy tancerz określał swoje miejsce i ruchy na podstawie własnych przeżyć. Można powiedzieć: odgrywał w przestrzeni własną psychodramę.
Zostać tancerzem Butoh to być powołanym. Przez pięć lat ćwiczy się pod okiem mistrza każdy gest, wykonuje najżmudniejsze ćwiczenia fizyczne, je mało, aby zachować zgrabną sylwetkę, i rozmawia. Głębokie rozmowy, które mogą zawrócić dusze z każdej źle pojętej drogi, to specjalność mistrzów tradycji Butoh. Sami określają się mianem przyjaciół, w żadnym razie nie nazywają siebie nauczycielami. Nikt z nich także nie śmiałby pretendować do roli przewodnika.
Japoński teatr niezwykłego tańca przybywa z odległych wysp. Kraj surowych tancerzy od najdawniejszych czasów należał do morza, jego kapryśnych sztormów, wiatrów, śniegów i burz. Był w posiadaniu legend, subtelnej kuchni opartej na prostocie i dyscyplinie. Należał do cesarzy i ich wojowników. Obywał się bez zbytku, kosztowności, za to przebierał w mądrych, ćwiczących się w ascezie i cierpliwości filozofach. Na styku myśli ludzkiej i nieprzyjaznego krajobrazu wyrośli tancerze Butoh. A jednak istnieje cienka nić, która spaja japoński teatr z lat 50. z kulturą polską. To Teatr Jerzego Grotowskiego. W obu przypadkach ciało aktorów poddawane jest próbie, zachęcane do dialogu z samym sobą, pchnięte do pełnego eksperymentu. W obu wypadkach pytanie: kogo zagrać? zamieniono na pytanie: jak żyć?
Zdjęcia Łukasza Gizy powstawały w ciągu dwóch lat. Fotograf zbliżał się do tancerzy powoli i powoli zdobywał ich zaufanie. Momentem przełomowym był występ Takenouchiego, artysty, który w ciągu ostatnich pięciu lat zaprezentował ponad 500 spektakli, często dla publiczności złożonej z dziesięciu osób. Intymny charakter przedstawień, ich sakralność niełatwo znoszą obecność migawki. Trzeba mieć specjalne warunki, żeby przeniknąć do świata tancerzy gnących swoje ciało podobnie jak winorośl i drzewa.
Tancerze przeżywają ekstazę ruchu w skupieniu. Ten absurdalny i nieznany tancerzom europejskim stan jest najbardziej pożądany i ćwiczony przez lata. Kiedy tancerze zbliżają się do płaszczyzny ściany, nierówności, czegokolwiek, co stanie na drodze, ich mimika oddaje najbardziej rozpoznawalne gesty z kina niemego. A także ekspresję Antonina Artauda. Często mówi się, że Butoh pozostaje pod wpływem estetyki brzydoty i władzy cienia. Również rozumianego jako wpływ ciemnych, podświadomych i mrocznych sił na życie człowieka.
O czym mówią nam tancerze teatru Butoh? Na pewno o własnym oświeceniu. Na zdjęciach Gizy skupienie w ciele i na twarzy tancerzy zostało podkreślone surowym światłocieniem. To tak, jakby autor wyrąbywał z bloków skalnych kawałki ich ciał i przywracał je światu. Tancerze z teatru Butoh (Bu oznacza taniec, a Toh krok) przytrzymują się wątłych gałęzi i delikatnych roślin. Sceniczny ubiór zredukowali do pierwotnej przepaski na biodrach. Malują twarze przed lustrem w sposób, który znamy z filmów o aborygenach. Nie pozują, pewnie ich otwarte szeroko oczy nie wpuszczają do środka wiele z tego świata. Czy pradawne historie opowiadane przez ciało mogą bulwersować? Jeszcze jak. Sceniczny debiut legendarnego Tatsumi Hijikaty wywołał skandal. Inspirowany lekturą pism de Sade’a oraz powieściami Geneta postanowił studiować taniec klasyczny. Miał jednak zbyt wątłe ciało. Po wielu poszukiwaniach trafił do teatru Butoh i tu wysttu wystawił swoje przedstawienie. Oparł je na powieści Yukio Mishimy zatytułowanej "Zakazane kolory", która opowiada o gejowskiej miłości. W trakcie spektaklu padła kura zduszona udami tancerza. Stosunek z nią miał oddać akt seksualny z mężczyzną.
Jestem przekonany – twierdzi Hijikata – że taniec wcześniej przygotowany, taniec na pokaz, nie ma żadnego sensu. Taniec powinien być pieszczotliwy i czuły... I musi być absurdalny. To zwierciadło, które rozpuszcza strach. Mój taniec jest daleki od jakichkolwiek konwencji i technik. To odsłanianie mojego wewnętrznego życia.
Pod koniec życia Tatsumi Hijikata tańczył niewiele. Zapytany dlaczego, odpowiedział: „Tańczę, tylko tego nie widać”. Ostatnie przedstawienie tancerza, którego uczniowie uznali za mistrza, odbyło się w szpitalu. Kiedy lekarz powiedział mu, że ma przed sobą tylko kilka godzin życia, Hijikata zaprosił uczniów, przyjaciół i tańczył dla nich wciąż od nowa w łóżku ten sam taniec, aż do samego końca: wizję własnego bycia po śmierci. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Każdego wieczora przystawiam do swojego umysłu drabinę i schodzę...”.
red. Agnieszka Kłos
Niełatwo jest znaleźć tancerza, który nie zwraca uwagi na publiczność, a całą swoją energię poświęca na to, żeby zintegrować się z przestrzenią. W kulturze wizualnej, w przestrzeni medialnej albo choćby zwykłym teatrze to niewykonalne. A jednak istnieje miejsce, w którym tancerze mogą zapatrzyć się w swoje wnętrze i odgadywać poziom własnej energii. Tym miejscem jest teatr tańca Butoh.
Skąd przywędrował? Z Japonii, kraju narażonego na obcowanie z tradycją, skostniałymi normami i rodzinnymi klanami zazdrosnymi o każde odstępstwo od nauki ojców. W latach 50. Japonia stała się terytorium największych wpływów Stanów Zjednoczonych. Po bombie atomowej, którą Japonia otrzymała w prezencie, mieszkańcy tego kraju nienawidzili Amerykanów i wszystkiego, co wiąże się z ich kulturą. Tymczasem to właśnie do ich wyspiarskiego kraju zaczęła się przesączać amerykańska tradycja drapaczy chmur, ostrej muzyki, trawki i piwa pitego gdzie popadnie. Bardzo wielu ludzi głośno protestowało przeciw inwazji obcych. Wśród nich byli również tancerze.
Młodzi artyści najwcześniej odrzucili naukę w artystycznych cechach mistrzów, a potem manifestowali swoją niechęć do Ameryki. Głośno – wraz z tłumem studentów na ulicy, w pełnym skupieniu – podczas występów scenicznych. W miarę treningów wypracowali swój styl; czysty taniec oparty na byciu w przestrzeni, kontakcie ze sobą i sięganiu do pradawnych korzeni sztuki. Każdym gestem skierowanym do środka odgradzali się od tego, co komercyjne, hałaśliwe i pochodzące z Zachodu. Ale również – w co trudno było uwierzyć samym Japończykom – zamykali drogę do anegdotycznych teatrów No, Bugaku, Buyo czy Kabuki.
Mówili przy tym wyraźnie, że ideą ich tańca nie jest przedstawianie niczego, ale udowadnianie tego, że istnieją. Taniec miał wyrażać bycie, uczyć życia, godzić człowieka z naturą i własną kondycją. W rozumieniu niektórych tancerzy taniec był pogłębioną rozmową ze światem, a nawet psychoterapią. Tak postrzegana sztuka nie znajdowała – jak łatwo się domyśleć – wielu naśladowców. W teatrze Butoh grać znaczyło mieć pełną świadomość własnego życia. W teatrze każdy tancerz określał swoje miejsce i ruchy na podstawie własnych przeżyć. Można powiedzieć: odgrywał w przestrzeni własną psychodramę.
Zostać tancerzem Butoh to być powołanym. Przez pięć lat ćwiczy się pod okiem mistrza każdy gest, wykonuje najżmudniejsze ćwiczenia fizyczne, je mało, aby zachować zgrabną sylwetkę, i rozmawia. Głębokie rozmowy, które mogą zawrócić dusze z każdej źle pojętej drogi, to specjalność mistrzów tradycji Butoh. Sami określają się mianem przyjaciół, w żadnym razie nie nazywają siebie nauczycielami. Nikt z nich także nie śmiałby pretendować do roli przewodnika.
Japoński teatr niezwykłego tańca przybywa z odległych wysp. Kraj surowych tancerzy od najdawniejszych czasów należał do morza, jego kapryśnych sztormów, wiatrów, śniegów i burz. Był w posiadaniu legend, subtelnej kuchni opartej na prostocie i dyscyplinie. Należał do cesarzy i ich wojowników. Obywał się bez zbytku, kosztowności, za to przebierał w mądrych, ćwiczących się w ascezie i cierpliwości filozofach. Na styku myśli ludzkiej i nieprzyjaznego krajobrazu wyrośli tancerze Butoh. A jednak istnieje cienka nić, która spaja japoński teatr z lat 50. z kulturą polską. To Teatr Jerzego Grotowskiego. W obu przypadkach ciało aktorów poddawane jest próbie, zachęcane do dialogu z samym sobą, pchnięte do pełnego eksperymentu. W obu wypadkach pytanie: kogo zagrać? zamieniono na pytanie: jak żyć?
Zdjęcia Łukasza Gizy powstawały w ciągu dwóch lat. Fotograf zbliżał się do tancerzy powoli i powoli zdobywał ich zaufanie. Momentem przełomowym był występ Takenouchiego, artysty, który w ciągu ostatnich pięciu lat zaprezentował ponad 500 spektakli, często dla publiczności złożonej z dziesięciu osób. Intymny charakter przedstawień, ich sakralność niełatwo znoszą obecność migawki. Trzeba mieć specjalne warunki, żeby przeniknąć do świata tancerzy gnących swoje ciało podobnie jak winorośl i drzewa.
Tancerze przeżywają ekstazę ruchu w skupieniu. Ten absurdalny i nieznany tancerzom europejskim stan jest najbardziej pożądany i ćwiczony przez lata. Kiedy tancerze zbliżają się do płaszczyzny ściany, nierówności, czegokolwiek, co stanie na drodze, ich mimika oddaje najbardziej rozpoznawalne gesty z kina niemego. A także ekspresję Antonina Artauda. Często mówi się, że Butoh pozostaje pod wpływem estetyki brzydoty i władzy cienia. Również rozumianego jako wpływ ciemnych, podświadomych i mrocznych sił na życie człowieka.
O czym mówią nam tancerze teatru Butoh? Na pewno o własnym oświeceniu. Na zdjęciach Gizy skupienie w ciele i na twarzy tancerzy zostało podkreślone surowym światłocieniem. To tak, jakby autor wyrąbywał z bloków skalnych kawałki ich ciał i przywracał je światu. Tancerze z teatru Butoh (Bu oznacza taniec, a Toh krok) przytrzymują się wątłych gałęzi i delikatnych roślin. Sceniczny ubiór zredukowali do pierwotnej przepaski na biodrach. Malują twarze przed lustrem w sposób, który znamy z filmów o aborygenach. Nie pozują, pewnie ich otwarte szeroko oczy nie wpuszczają do środka wiele z tego świata. Czy pradawne historie opowiadane przez ciało mogą bulwersować? Jeszcze jak. Sceniczny debiut legendarnego Tatsumi Hijikaty wywołał skandal. Inspirowany lekturą pism de Sade’a oraz powieściami Geneta postanowił studiować taniec klasyczny. Miał jednak zbyt wątłe ciało. Po wielu poszukiwaniach trafił do teatru Butoh i tu wysttu wystawił swoje przedstawienie. Oparł je na powieści Yukio Mishimy zatytułowanej "Zakazane kolory", która opowiada o gejowskiej miłości. W trakcie spektaklu padła kura zduszona udami tancerza. Stosunek z nią miał oddać akt seksualny z mężczyzną.
Jestem przekonany – twierdzi Hijikata – że taniec wcześniej przygotowany, taniec na pokaz, nie ma żadnego sensu. Taniec powinien być pieszczotliwy i czuły... I musi być absurdalny. To zwierciadło, które rozpuszcza strach. Mój taniec jest daleki od jakichkolwiek konwencji i technik. To odsłanianie mojego wewnętrznego życia.
Pod koniec życia Tatsumi Hijikata tańczył niewiele. Zapytany dlaczego, odpowiedział: „Tańczę, tylko tego nie widać”. Ostatnie przedstawienie tancerza, którego uczniowie uznali za mistrza, odbyło się w szpitalu. Kiedy lekarz powiedział mu, że ma przed sobą tylko kilka godzin życia, Hijikata zaprosił uczniów, przyjaciół i tańczył dla nich wciąż od nowa w łóżku ten sam taniec, aż do samego końca: wizję własnego bycia po śmierci. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Każdego wieczora przystawiam do swojego umysłu drabinę i schodzę...”.
red. Agnieszka Kłos
wtorek, 29 lipca 2008
poniedziałek, 28 lipca 2008
Sztuka w akcji - solo L.Bzdyla ,,Bonsai"
Leszek Bzdyl w Miniaturze "Bonsai" doszedł do granicy redukcji - jeden grymas mniej, a zniknąłby spektakl osnuty na figurach Salvadora Dalego.
Joanna Derkaczew, Gazeta Wyborcza, 13.06.2005
Można odnieść wrażenie, że stają przed widzami nie ci, którzy mają coś do powiedzenia lub chcą zafascynować formą przekazu, lecz artystyczni ekshibicjoniści, którym publiczny popis sprawia przyjemność.(.)
Wśród nich szlachetny wyjątek stanowił jedynie Leszek Bzdyl w monologu Bonsai.
Jacek Marczyński, Rzeczpospolita, 14.06.2005
"Bonsai" to rzecz o formowaniu człowieka wbrew jego woli, o odgórnie narzucanych limitach, które w spektaklu zobrazowane zostały zarówno za pomocą stroju, jak i niesamowitej plastyki ruchu bohatera. (...) w "Bonsai" taniec współczesny, pantomima i gra aktorska stały się nierozerwalną materią widowiska. To dowód na to, że taniec współczesny jest zajęciem intelektualnym, a sprawność ciała dostarcza zaledwie alfabetu, za pomocą którego można wyjąkać, wysylabizować lub też wyrecytować sceniczny poemat.
Magdalena Szałachowska, Gazeta Wyborcza - Trójmiasto, 26.01.2005
Joanna Derkaczew, Gazeta Wyborcza, 13.06.2005
Można odnieść wrażenie, że stają przed widzami nie ci, którzy mają coś do powiedzenia lub chcą zafascynować formą przekazu, lecz artystyczni ekshibicjoniści, którym publiczny popis sprawia przyjemność.(.)
Wśród nich szlachetny wyjątek stanowił jedynie Leszek Bzdyl w monologu Bonsai.
Jacek Marczyński, Rzeczpospolita, 14.06.2005
"Bonsai" to rzecz o formowaniu człowieka wbrew jego woli, o odgórnie narzucanych limitach, które w spektaklu zobrazowane zostały zarówno za pomocą stroju, jak i niesamowitej plastyki ruchu bohatera. (...) w "Bonsai" taniec współczesny, pantomima i gra aktorska stały się nierozerwalną materią widowiska. To dowód na to, że taniec współczesny jest zajęciem intelektualnym, a sprawność ciała dostarcza zaledwie alfabetu, za pomocą którego można wyjąkać, wysylabizować lub też wyrecytować sceniczny poemat.
Magdalena Szałachowska, Gazeta Wyborcza - Trójmiasto, 26.01.2005
Sztuka w akcji
W ramach Programu ,,Sztuka w akcji” zorganizowano 12 warsztatów artystycznych. Pokazy performance odbywały się w Galerii Entropia przy ul.Rzeźniczej 4 we Wrocławiu, w przestrzeni ulicznej , spektakle taneczne na scenie Kalambur , natomiast warsztaty w siedzibie Teatru Arka przy ul.Menniczej 3, w sali baletowej Teatru Capitol, w Ośrodku Szkolno – Wychowawczym nr 10, na scenie Kalambur we Wrocławskim Centrum Twórczości, w klubie bułgarskim ul.Ruska 46 a , w klubie La Luz . Nabór na zajęcia był otwarty.Uczestnicy projektu zwiedzili pracownię rzeźby na ASP i pracownie grafiki i malarstwa artystów wrocławskich :Agnieszki Młotkowskiej i Darka Orwata.
Mieli okazję obejrzeć wystawy w Galerii Miejskiej i w Galerii Entropia.Brali udział w pokazach spektakli tanecznych Niezależnej Manufaktury Tanecznej : ,,Tkacz iluzji” , ,,Suita trzech przestrzeni”, ,,Manifest”, w spektaklach Joan Laage ,, Every Baby is Jesus” , ,,Waiting for Butoh” , w solo tanecznym Leszka Bzdyla ,,Bonsai”
Powstała dokumentacja filmowa z niektórych działań i pokazów performance.
Program TV Wrocław wyemitował reportaż na temat projektu przygotowany przez Ewelinę Pawlus.Program III Polskiego Radia reklamował projekt w audycji Kornelii Angowskiej.
Uczestnicy warsztatów zapoznali się z pojęciami : performance, happening, obiekt plastyczny, animacja przedmiotu, improwizacje ruchowe, techniki tańca współczesnego. Projekt upowszechniał niekonwencjonalne metody edukacji twórczej, stwarzał możliwość współpracy koniecznej przy realizacji wszelkich przedsięwzięć i zadań twórczych. Młodzież miała okazję poznać twórczość artystów
prezentujących rozmaite postawy artystyczne, często inaczej interpretujących podobne zjawiska i terminy. Dodatkowym ważnym elementem projektu była możliwość obejrzenia kilku pokazów performance i spektakli tanecznych, oraz instalacji Butoh.
Kuratorzy projektu: Przemek Sanecki, Adam Kamiński
Mieli okazję obejrzeć wystawy w Galerii Miejskiej i w Galerii Entropia.Brali udział w pokazach spektakli tanecznych Niezależnej Manufaktury Tanecznej : ,,Tkacz iluzji” , ,,Suita trzech przestrzeni”, ,,Manifest”, w spektaklach Joan Laage ,, Every Baby is Jesus” , ,,Waiting for Butoh” , w solo tanecznym Leszka Bzdyla ,,Bonsai”
Powstała dokumentacja filmowa z niektórych działań i pokazów performance.
Program TV Wrocław wyemitował reportaż na temat projektu przygotowany przez Ewelinę Pawlus.Program III Polskiego Radia reklamował projekt w audycji Kornelii Angowskiej.
Uczestnicy warsztatów zapoznali się z pojęciami : performance, happening, obiekt plastyczny, animacja przedmiotu, improwizacje ruchowe, techniki tańca współczesnego. Projekt upowszechniał niekonwencjonalne metody edukacji twórczej, stwarzał możliwość współpracy koniecznej przy realizacji wszelkich przedsięwzięć i zadań twórczych. Młodzież miała okazję poznać twórczość artystów
prezentujących rozmaite postawy artystyczne, często inaczej interpretujących podobne zjawiska i terminy. Dodatkowym ważnym elementem projektu była możliwość obejrzenia kilku pokazów performance i spektakli tanecznych, oraz instalacji Butoh.
Kuratorzy projektu: Przemek Sanecki, Adam Kamiński
Sztuka w akcji
Sztuka w akcji
Piotr Łojek
Absolwent Poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Grafiki - komunikacja Wizualna i Edukacja Artsytyczna - krytyka sztuki. Nie związany z żadną organizacją kulturalno-oświatową lub grupą artystyczną. Obszarem jego zainteresowań są: socjologia i filozofia ponowoczesna,teorie kultury, estetyka i język sztuki. Terenem działań artystycznych są: instalacja, obiekt, malarstwo, fotografia oraz design. Obecnie mieszka w Toruniu.
Joan Laage
amerykańska tancerka, choreograf, pedagog.Posiada certyfikat Analizy Ruchu Labana i podstaw Bartenieffa. Doświadczenie zdobywała na Florida Dance Festival,w Instytucie Labana i Bartenieffa w Nowym Jorku.
Wojtek Skowronek
ur. 1979 r. w Tomaszowie Lubelskim. Projektant ceramiki, performer, tancerz, animator kultury. Dyplom w 2005r z projektowania ceramiki i struktur wizualnych na ASP we Wrocławiu. Od 1997 roku współdziała z Instytutem Sztuki Nowej Teatr Performer w Zamościu. Brał udział m.in. w: Kraków Audio Art, Wrocław "Gracze" BWA Awangarda, Feta Gdańsk, Wolny Tybet Kazimierz Dolny, Krakowskie Reminiscencje Teatralne...Obecnie zajmuje się projektowaniem porcelany.
Miho Iwata
Miho Iwata – z wykształcenia architekt. Performerka, tancerka, członek "Otwartej Pracowni”. Wszystkie swoje prace od choreografii po scenografię projektuje samodzielnie.Wykorzystuje pierwotną przestrzeń i atmosferę miejsca. Traktuje taniec butoh jako inspirację. Pod koniec lat 90 zaczęła współorganizować festiwale butoh.
Grupa Sędzia Główny
Aleksandra Kubiak ur. 1978r w Lubaniu Śląskim. W 2004 r. ukończyła Edukację Artystyczną na Uniwersytecie Zielonogórskim, dyplom pod kierunkiem prof. Izabeli Gustowskiej i prof. Anny Jamroziakowej. Karolina Wiktor ur. 1979 w Koninie, W 2004 r. ukończyła Malarstwo na Uniwersytecie Zielonogórskim, dyplom pod kierunkiem ad.II st. Ryszarda Woźniaka i prof. Anny Jamroziakowej.
Wojtek Bąkowski
ur. 1979. Artysta, muzyk, poeta. Autor audio performance, obiektów audio, instalacji, video... Członek grup: SPORT ORŁÓW, KOT, CZYKITA. Uczestnik ruchu pinkpunk. W 2005 roku dyplomy z wyróżnieniem z filmu animowanego oraz intermediów na ASP w Poznaniu. Mieszka i pracuje w Poznaniu.
Przemek Sanecki
ur. 1977. Artysta. Głównie zajmuje się performance. We wrześniu 2005r długo przez niego wyczekiwany dyplom prawie z performance na Wydziale Grafiki ASP we Wrocławiu.
Piotr Łojek
Absolwent Poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Grafiki - komunikacja Wizualna i Edukacja Artsytyczna - krytyka sztuki. Nie związany z żadną organizacją kulturalno-oświatową lub grupą artystyczną. Obszarem jego zainteresowań są: socjologia i filozofia ponowoczesna,teorie kultury, estetyka i język sztuki. Terenem działań artystycznych są: instalacja, obiekt, malarstwo, fotografia oraz design. Obecnie mieszka w Toruniu.
Joan Laage
amerykańska tancerka, choreograf, pedagog.Posiada certyfikat Analizy Ruchu Labana i podstaw Bartenieffa. Doświadczenie zdobywała na Florida Dance Festival,w Instytucie Labana i Bartenieffa w Nowym Jorku.
Wojtek Skowronek
ur. 1979 r. w Tomaszowie Lubelskim. Projektant ceramiki, performer, tancerz, animator kultury. Dyplom w 2005r z projektowania ceramiki i struktur wizualnych na ASP we Wrocławiu. Od 1997 roku współdziała z Instytutem Sztuki Nowej Teatr Performer w Zamościu. Brał udział m.in. w: Kraków Audio Art, Wrocław "Gracze" BWA Awangarda, Feta Gdańsk, Wolny Tybet Kazimierz Dolny, Krakowskie Reminiscencje Teatralne...Obecnie zajmuje się projektowaniem porcelany.
Miho Iwata
Miho Iwata – z wykształcenia architekt. Performerka, tancerka, członek "Otwartej Pracowni”. Wszystkie swoje prace od choreografii po scenografię projektuje samodzielnie.Wykorzystuje pierwotną przestrzeń i atmosferę miejsca. Traktuje taniec butoh jako inspirację. Pod koniec lat 90 zaczęła współorganizować festiwale butoh.
Grupa Sędzia Główny
Aleksandra Kubiak ur. 1978r w Lubaniu Śląskim. W 2004 r. ukończyła Edukację Artystyczną na Uniwersytecie Zielonogórskim, dyplom pod kierunkiem prof. Izabeli Gustowskiej i prof. Anny Jamroziakowej. Karolina Wiktor ur. 1979 w Koninie, W 2004 r. ukończyła Malarstwo na Uniwersytecie Zielonogórskim, dyplom pod kierunkiem ad.II st. Ryszarda Woźniaka i prof. Anny Jamroziakowej.
Wojtek Bąkowski
ur. 1979. Artysta, muzyk, poeta. Autor audio performance, obiektów audio, instalacji, video... Członek grup: SPORT ORŁÓW, KOT, CZYKITA. Uczestnik ruchu pinkpunk. W 2005 roku dyplomy z wyróżnieniem z filmu animowanego oraz intermediów na ASP w Poznaniu. Mieszka i pracuje w Poznaniu.
Przemek Sanecki
ur. 1977. Artysta. Głównie zajmuje się performance. We wrześniu 2005r długo przez niego wyczekiwany dyplom prawie z performance na Wydziale Grafiki ASP we Wrocławiu.
niedziela, 27 lipca 2008
piątek, 25 lipca 2008
czwartek, 24 lipca 2008
Mandala 2005
Festiwal miał charakter interdyscyplinarny, program zdominowały działania pozostające na pograniczu różnych dziedzin sztuki.
Tytuł nawiązuje do symboliki mandali jako odbicia chwili obecnej.
Impreza zrealizowała potrzebę poznania formuły zdarzeń performatywnych,które pozwalają kontaktować się z widzem tu i teraz ,w konkretnej przestrzeni,w realnym czasie.
Wydarzeniem festiwalu był występ Ojin Tsutomu Yoshida.
Japoński artysta uprawia rodzaj action-painting,wykorzystuje tradycyjną kaligrafię ,zamalowując tuszem płachty czerpanego
papieru pojedynczymi słowami. Twórca przygotował 2 pokazy w
Galerii Miejskiej,spotkał się z młodzieżą licealną i z wychowankami
Ośrodka Szkolno – Wychowawczego nr.10.Wziął udział w turnieju
poezji haiku.
,, Jesteśmy tu i teraz ,liczy się tyko ta chwila.
Tu i teraz zdarza się tylko raz w życiu każdego z nas.
Nie możemy żyć przeszłością.
A jutro może nigdy nie nadejść.”
Ojin Tsutomu Yoshida
W ramach festiwalu odbyła się wystawa prac japońskiego gościa, a także instalacji,,Przestrzeń szałasów mandalicznych” wrocławskiej
artystki Małgorzaty Kazimierczak.
Swoje autorskie pokazy performance zaprezentowali:Andrzej – Dudek – Durer i Piotr Węgrzyński. Mirosław Rajkowski przygotował
działanie multimedialne połączone ze śpiewem alikwotowym.
Ważnym punktem imprezy był występ znanego zespołu teatru tańca Dada von Bzdulow z Gdańska. Młodzi twórcy bardzo spodobali się wrocławskiej publiczności.Założyciel teatru Leszek Bzdyl pochodzi z Wrocławia,właśnie tu zaczęła się jego kariera
artystyczna w Pantomimie Wrocławskiej Henryka Tomaszewskiego.
Na festiwalu mieli okazję zaprezentować umiejętności artystyczne młodzi adepci sztuki aktorskiej z grupy Trupa- pa.
Wieczór we Wrocławskim Centrum Twórczości Młodych zakończył się koncertem zespołu Shanti Path grającego klasyczną muzykę indyjską.
Festiwal stał się miejscem wymiany doświadczeń,konfrontacji różnych nurtów i tendencji artystycznych,umożliwiał otwarty dialog między widownią i artystami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)